Historia Góry Jawor - cz.3 - 1931-1957

«««»»»


Po poświęceniu w 1931 roku kaplicy na Górze Jawor, na miejscu objawienia Najświętszej Panny Maryi, oficjalnie rozpoczęło się pielgrzymowanie do świętego miejsca. Wielkim świętem stały się odtąd odbywające się dwa razy w roku odpusty – 14 października i 22 maja. Przyjeżdżali tu wtedy księża z okolicy, a masy wiernych przybywały w pieszych pielgrzymkach, prowadzonych zwykle przez cerkiewnych diaków, którzy we wschodnim obrządku przewodniczą śpiewowi ludu na świętych liturgiach. Pielgrzymi z Czechosłowacji mogli wystarać się o specjalne pozwolenie na uczestnictwo w uroczystościach w kaplicy na Jaworze. Po ich zakończeniu jednak, musieli od razu udać się z powrotem przez granicę państwa. Reszta natomiast wracała do oddalonej o dwa kilometry wioski-kurortu, gdzie czekali już ich kupcy z okolicznych miast. Tu oprócz rozmaitych dewocjonaliów handlowano drobną biżuterią, lecz przede wszystkim słodyczami i słodkimi napojami, którymi ochoczo pokrzepiali się co bogatsi strudzeni pielgrzymi.

Wysowa przed drugą wojną światową liczyła przeszło 250 domów i była jedną z większych wiosek w regionie. Od początku XIX wieku, bardzo powoli, następuje stopniowy rozwój Wysowej jako uzdrowiska. Znajdują się tu bowiem, wysoko cenione ze względu na ich walory lecznicze, wody mineralne, tak zwane szczawy. Niesprzyjające położenie, z dala od głównych szlaków komunikacyjnych, powodowało że z leczniczych kąpieli przez długi czas korzystali jedynie nieliczni. Dopiero koniec XIX wieku przyniósł wyraźniejszą poprawę, tak że liczba kuracjuszy odwiedzających Wysową w ciągu jednego roku osiągnęła dwa tysiące. Mimo tego większość mieszkańców, Łemków, nadal zajmowała się wyłącznie rolnictwem. Wiedli życie nękane niedostatkami, często ratując się wyjazdami do Stanów Zjednoczonych, by doinwestować skromne gospodarstwa i zapewnić utrzymanie rodzinie. Nadejść jednak miały wkrótce czasy znacznie trudniejsze.

Pewnej piątkowej nocy 1937 lub '38 roku, podczas owych cotygodniowych objawień, jakie Firyja otrzymywała we śnie, Maryja wyjawiła ubogiej wdowie przyszłość – ciężki czas kolejnej wielkiej wojny i okrutne wydarcie z ojczystej ziemi. Było to widzenie tak niepokojące, że córka Firyi, Anna, zbudzona krzykami matki, w obawie o jej życie zdecydowała się przerwać wizję. W czasie owego nieukończonego widzenia, Matka Boża oprócz wiadomości o nadchodzącej wojnie przekazała, że Rusini będą wysiedleni z ziemi, która należała do nich od wieków, a wróg rozproszy ich szeroko po nieprzyjaznych dla nich stronach. Kaplica ocaleje, lecz pozostawiona bez opieki zostanie zbezczeszczona. Była to przepowiednia prawie apokaliptyczna, bo choć do myśli o wojnie ludzie zdążyli już prawie przywyknąć, to wysiedleń w żaden sposób wyobrazić sobie nie mogli.

Lecz wkrótce przyszedł czas spełniania się proroctw. Dożywszy 58 lat, Glafiria ukończyła ziemską wędrówkę w okresie wielkanocnym, w piątek, 21 kwietnia 1939 roku, zgodnie z zapowiedzią daną jej przez Maryję. Wybuch wojny spowodował, że już w początkach 1940 roku rozpoczęły się wyjazdy na przymusowe roboty do Niemiec. Spośród Rusinów karpackich dotknęły one przede wszystkim Łemków, jako tych, którzy nie podjęli współpracy z Niemcami. Następnym nieszczęściem i jednocześnie spełnieniem proroctw były wysiedlenia do wschodnich regionów Ukrainy. Pod namową – a nierzadko również szantażem – agitatorów-komunistów niektóre rodziny, zwykle te, które nie posiadały samodzielnych gospodarstw, porzuciły ojczyznę, udając się w nieznane. Niektórym z nich później udało się wrócić, po tym, jak ujrzeli obraz nędzy i rozpaczy na miejscu ich „ziemi obiecanej”. Dzieło zniszczenia wypełniło się w 1947 roku, kiedy niemal wszystkich rusińskich mieszkańców gór przesiedlono na ziemie zachodniej Polski. I takim to sposobem w około dziesięć lat cała przedstawiona Firyi przyszłość stała się faktem. A kaplica Opieki Matki Bożej pozostała już tylko pod opieką... Matki Bożej.

W Wysowej pozostała jedynie garstka grekokatolików, a na dodatek nowa ateistyczna władza wprowadziła zakaz zbliżania się do granicy państwa, w pasie szerokości jednego kilometra, i surowo ten zakaz egzekwowała. Do kaplicy nie było więc dostępu.

Tak mijają lata i dopiero około 1955 roku zakaz ten został złagodzony. Wtedy to córka Firyi, Anna Okarma, jedyna z trójki rodzeństwa, której udało się pozostać na Łemkowszczyźnie, wybrała się z odległych o niespełna 40 kilometrów Gorlic, by sprawdzić, w jakim stanie jest kaplica Matki Bożej. Pamiętała ona bowiem słowa matki, kiedy zbudziła ją owej nocy przed blisko dwudziestu laty, przerywając straszną wizję o wojnie, przesiedleniach i opuszczeniu Góry Jawor. Z lękiem i niepewnością idzie więc teraz na świętą górę, słysząc przywołane z pamięci za sprawą niespokojnego sumienia słowa Maryi: „Kaplica zostanie częściowo zniszczona”.

Po przybyciu na miejsce, zastaje drzwi otwarte na oścież. Z trwogą przekracza próg i zamiera osłupiona. Na ścianach nie ma ani jednego świętego obrazu, za to pośrodku cerkwi, na podłodze, leży kupa popiołu – ślady ogniska! Rozgarnia niecierpliwie popioły i pośród niedopałków ram cerkiewnych malowideł znajduje ów centralny obraz, ten który wisiał za ołtarzem, a po wzór którego swego czasu w okolice Starego Sambora udawała się pobożna Firyja. Wizerunek Maryi zachował się nietknięty ogniem od pasa w górę. Zdruzgotana znaleziskiem kobieta zabiera ocalały fragment, niczym relikwię, ze sobą.

W dzisiejszych czasach zło w dużym stopniu zdążyło nas do siebie przyzwyczaić, ale jeszcze pół wieku temu wrażliwość na akty profanacji oraz wiara ludzi były dalece silniejsze. Sprawa ta więc musiała wywołać silne poruszenie. Kiedy więc jeden z pograniczników pochwalił się podczas alkoholowych wynurzeń, że zniszczył „rusińską Matkę Boską”, w świadomości wysowian naznaczony został piętnem odrażającej hańby. W czasie, gdy do kilometrowej szerokości pasa wzdłuż granicy dostęp miała jedynie straż graniczna, kaplica służyła dla nich za schronienie. Antyreligijna i antyrusińska propaganda komunistyczna zdeprawowała niektórych tak dalece, że zdolni byli do aktów bezbożności, poczytując je sobie za czyny chwalebne.

Wkrótce, bo już w 1957 roku, dwunastu łemkowskim rodzinom udało się przełamać rozliczne przeciwności i wrócić do Wysowej. Pozostawiony przed dziesięciu laty dobytek i gospodarstwa przepadły bezpowrotnie. Przejęli je już dawno polscy górale z okolic, a także z Tatr. Życie trzeba budować od nowa. Jednak skromna radość zapala się w sercach wiernych – Anna Okarma przynosi teraz do wcześniej już przygotowanej kaplicy Opieki Matki Bożej ocalały obraz Maryi. Dwa tygodnie po powrocie pierwszych dwunastu rodzin, późną jesienią 1957 roku, miało miejsce pewne symboliczne wydarzenie. Nad miejscem, w którym znajduje się kaplica pojawiła się łuna. Myśli o pożarze nasunęły się mimowolnie, gdyż obraz zniszczeń z okresu wysiedleń był w pamięci ludzi nadal bardzo żywy. Następnego dnia rano ludzie spontanicznie przyszli na Jawor, żeby zobaczyć, co stało się z kaplicą. Ku ogólnemu zaskoczeniu świątynia stała nietknięta. Dopiero wtedy stało się oczywiste, że w ten cudowny sposób Matka Boża objawiła swoją obecność, opiekę i trwanie z ludem powracającym z wygnania.

Grzegorz Pacan

««   1925-1931  ««                           »»  1957-1965  »»


Brak komentarzy: